Czy też macie czasami takie lalkowe "fazy"? Że raz Wam się podobają lalki łobuziary, raz mroczne lolity, a innym razem słodkie cukierki? Ja właśnie ostatnio ZNOWU przechodzę fazę różu i błękitu, co zadziwia mnie tak bardzo, że postanowiłam przeprowadzić eksperyment.
Otóż od kilku dni (tygodni??), kiedy tylko mogę, przeglądam w necie zdjęcia pastelowych laleczek, ze szczególnym uwzględnieniem Dal Maretti, Byul Sucre i Byul Cocotte. Ślinię się też co jakiś czas do Dal Dalcomi. I ostatnio również do Dal Jouet. I Dal Loa!! Serio.
Gdyby były to jedyne lalki, do których się ślinię, nie byłoby tak strasznie - wybrałabym sobie jedną cukrzycę i dążyłabym do jej zdobycia. Problemem jest cała masa innych lalek, które kocham :D Chłop obiecał kupić jedną :) Pooglądał w necie lalki i stwierdził, że Dal Puki jest tak śmieszna, że aż może być :P Na różowości tylko prychnął. A tu jeszcze z flickrowych zdjęć spoglądają na mnie Dal Eris (to przez Ciebie, Niebieska ;) ), Dal Kanta (to z kolei m.in. przez Makarrenę ;) ), Dal Chenille du Jardin (ach te piegi), Dal Phoebe (winna: Ina), Dal Hanaayame (jakoś tak zawsze mnie do niej ciągnęło), lista praktycznie nie ma końca!
Wracając do rzeczy - mając zachomikowany pastelowy wig, postanowiłam na próbę "przerobić" jedną z moich lalek na różowo-błękitnego cukiereczka, żeby sprawdzić jak ja się z taką lalką dogadam. No i teraz wiem. Cukiereczki są cudowne :) Jestem w kropce! Jak już wspomniałam, Holly wróci do brązowych oczek i blondu, ale pastele nadal będą mi się śnić po nocach.
Zapraszam na zdjęcia, a ja tymczasem idę uszyć coś czarnego...