Dzisiaj moje dwa smutasy dorobiły się wspólnych fotek. To znaczy sesję robiłam DIM-ównie, ale że Yośka siedziała w witrynce bardzo niepocieszona, to musiałam zrobić jej kilka zdjęć na osłodę. Jak widać po minie, wcale to nie pomogło ;)
DIM-ówna, podobnie jak Bambicronka, imienia nadal nie ma. Jakoś nic mi do niej nie pasuje. Ma za to zmieniony wig... Tamten brązowy z alpaki był śliczny, ale coś mi na niej nie leżał, więc teraz na próbę długi kasztan przerobiony po Pullipce.
nostalgiczny wdzięk i mnie
OdpowiedzUsuńku sobie przyzywa...
Smutek z ich oczu aż prosi żeby je przytulić :)
OdpowiedzUsuńCudowne <3
OdpowiedzUsuńJa też mam słabość do smutasków.
One mają w sobie "To Coś".
śliczna jest :)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba! usta DIM'ówek sa fajne :) piękne te włoski!
OdpowiedzUsuńObie piękne ;>
OdpowiedzUsuńPiękne są obie ♡ Takie posty budzą we mnie niesamowitą zazdrość, czekam na dzień kiedy uda mi się zamówić tę jedyną żywiczkę.
OdpowiedzUsuńMi osobiście takie smutasy z wielkimi łapkami się nie podobają za bardzo ale twoje poprostu ujeły mnie za serce♡
OdpowiedzUsuńPs.serdeczne zaproszenie do mnie :)
http://lalkowo-miniaturowo.blog.pl
oby dwie bardzo urocze :)
OdpowiedzUsuńJaakie śliczne! *.*
OdpowiedzUsuńMiała być zadziorna i mroczna, wyszła zamyślona i eteryczna. Chyba jednak taką ją wolę :D nic to, lalka ma własną duszę i pogląd na swoją tożsamość ;)
OdpowiedzUsuńMakijaże Kasi są przepiękne, zachwycam się każdym :)
Przepiękne lalki <3
OdpowiedzUsuń